Hieh... Przechadzam się parkiem i co widzę... Multum zakochanych w sobie ludzi... Jadę autobusem i co widzę?? To samo... Jestem w szkole i co widzę?? Również to samo... Poprostu dookoła nas jest pełno par... I to cieszy taki widok :)...Od razu myślę o takiej jednej mojej ukochanej istotce... O mojej Eweliny... Wówczas żałuję że nie ma jej w tejże chwili przy mnie... Bywa i tak.. Nie można mieć przecież wszystkiego... Chociaż przyznam czasami zastanawiam się co by było gdybym był teraz samotny... I patrzył na tych szczęśliwych ludzi...Hieh... Napewno byłoby mi nieco smutno i pewnie zazdrościłbym że taka osoba wie że komuś na niej zależy... Tak... Samotność to jedna z większych zmor człowieka...
Jednak nie taki jest cel mojej notki... Chciałbym powiedzieć o tym co dzisiaj zobaczyłym... To było po szkole... Polazłem z Rybą na przystanek tramwajowy... Ryba pojechał... Ja natomiast czekałem na tramwaj... Z nudów rozejrzałem się dokoła mnie... I zobaczyłem parę młodych ludzi... Postanowiłem popatrzeć na nich.... Powiem wam że nie znałem ich , choć pewnie chodzili do mojej szkoły... Widziałem jak rozmawiali do siebie... Przytulili się do siebie swoimi ciałami... A po chwili zaczęli się całować... Całowali się namiętnie , z uczuciem... Trochę to trwało... A gdy przestali... Spojrzeli sobie w oczy...Chłopak powiedział coś do dziewczyny... Musiałobyć to coś ważnego i niepokojącego... Gdyż nagle zaczęli na siebie krzyczeć... Odeszli kawałek od siebie... Nie słyszałem o co się kłucili , i raczej nie chciałem wiedzieć... Długo to i tak nie trwało , bo rozeszli się... Każdy poszedł w inną stronę... Ale czy na zawsze??... Tego nie wiem... Pewnie w takim momencie nie czuli do siebie nic miłego... Jedynie złość...
Hieh... Smutne... Ten widok wzudził we mnie zadumę... Co by było gdyby byłbym to ja i Ewelina... Ehhh... Gdyby nagle wszystko runęło... Prysło jak bańka mydlana... Nawet nie wiem co myślałbym w takim momencie... Załamałbym się poprostu... Moje słonko jest ważną częścią mojego życia... I jej strata to tak jak gdyby część mnie umarła... Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić... I nie chcę...
Gdy tak myślałem sobie... Zobaczyłem coś co mi dodało optymizmu... Zobaczyłem parę staruszków... Szli razem... Bardzo powoli... Ciągle trzymali się za ręke... To był piękny widok... Tacy starzy a jednak jacy młodzi zarazem :)... Doszli do przystanku... Babcia usiadła a dziadek nad nią stanął... I patrząc się ciągle na nią coś do niej mówił... Dziwnie się na nią patrzył... Podszedłem... Zapytałem się go o godzinę... Za pierwszym razem niezareagował i ciągle patrzył się na swoją partnerkę... Zapytałem się ponownie... Wkońcu odwrócił się do mnie... I szybko podał godzinę... Hieh pewnie mnie za pierwszym nie dosłyszał... Przecież stary już to człowiek był... A może usłyszał , tylko wolał patrzeć na swoją ukochaną... Tu jest dylemat... Ja jednak wierzę że to uczucie...I uważam... Że w tych starych ludziach mimo wieku było więcej miłości niż u tych młodych... Mimo tylu lat nie znudzili się sobą.... Nie całowali się... A jednak okazywali swoje uczucia... To było naprawdę niesamowite zdarzenie... Naładowało pozytywnie moją głowę i moje myśli :)... Niedługo potem miałem tramwaj... Pojechałem... Powiem jedno na zakończenie... Starzy ale jarzy... :)...
-=Buszmen=-